W dzisiejszym poście przedstawię Wam detoksykującą i rozświetlającą z Loreala.
Od producenta:
Wyjątkowa detoksykująco-rozświetlająca maska do twarzy zawierająca w swoje formule 3 mineralne glinki:
-kaolin - glinka o wysokiej zawartości krzemianów, która doskonale absorbuje zaniesczyszczenia i nadmiar sebum,
- montmorylonit - glinka niezwykle bogata w minerały pomaga zredukować niedoskonałości,
- ghassoul - glinka o wysokiej zawartości oligoelementów rozjaśniających skórę.
Kremowa formuła maski została wzbogacona w węgiel, aby oczyścić skórę z toksyn i przywrócić jej blask. Natychmiast po użyciu skóra jest oczyszczona i pełna blasku.
Produkt testowany dermatologicznie.
Skład:
Opakowanie:
Maseczka zamknięta została w szklanym opakowaniu o pojemności 50 ml. Pojemniczek jest bardzo wygodny, choć niezbyt higieniczny. Przed zanieczyszczeniami i wylaniem ma chronić maskę plastikowe zabezpieczenie pod nakrętką.
Cena maski to około 35 zł.
Konsystencja/Zapach:
Maska ma bardzo przyjemną, kremową konsystencję, dzięki czemu jej aplikacja jest bardzo przyjemna.
Dodatkowym atutem jest bardzo przyjemny zapach, choć zdaję sobie sprawę, że przez to maska ma w swoim składzie trochę niepożądanych składników.
Moja opinia:
Zgodnie z zaleceniami producenta stosowałam maseczkę około 2 razy w tygodniu. Nakładałam ją na oczyszczoną skórę twarzy na 10-15 minut. Jej działanie jest bardzo dobre Po kilku minutach lekko zasycha na twarzy, jednak nie kruszy się i nadal zachowuje kremową konsystencję. Po zmyciu z twarzy cera jest wyraźnie oczyszczona, pory zwężone, a skóra zmatowiona. Od zwykłych glinek i klasycznych masek oczyszczających wyróżnia ją to, że nie wysusza skóry i nie powoduje efektu ściągnięcia. Wręcz nawilża przesuszone miejsca. Maska stanowi świetne rozwiązanie dla osób o cerze mieszanej - jednocześnie oczyszcza strefę T i nie wysusza policzków.
Producent mów, że maska wystarczy na około 10 aplikacji, mi wystarczyła na 16. Może dlatego, że nakładałam ją wyłącznie na strefę T.
Podsumowując, z działania maseczki jestem bardzo zadowolona. Na pewno kupię jeszcze niejedno opakowanie, może skupię się też na inne wersje.
Spróbowałabym ją na sobie.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jakby się u mnie sprawdziła :)
OdpowiedzUsuńzastanawiałam się kiedyś nad tą maską, jednak do L'oreala podchodzę dość sceptycznie i dalej nie wiem czy chciałabym ją przetestować. Niektóre produkty mają super, jednak inne są totalna klapą, które mnie uczulają...
OdpowiedzUsuńzapraszam również do mnie, właśnie pojawił się nowy wpis! :)
https://pani-blondynka.blogspot.com/
jeszcze nie miałam tegoż mazidła gdyż póki co mam zapas podobnych
OdpowiedzUsuńBrzmi nieźle, ale chyba wolę sama rozrabiać glinki :p
OdpowiedzUsuńjeszcze jej nie miałam, ale może kiedyś przy jakiejś okazji się na nią skuszę ; Lubie glinki zielone ;D
OdpowiedzUsuńkiedyś wypróbuję tą maseczkę, nie lubię samodzielnego rozrabiania sypkich glinek, wolę takie pasty
OdpowiedzUsuńpasty są łatwiejsze w użyciu:)
UsuńNie mialam stycznosci z tym produktem
OdpowiedzUsuńSzampana piccolo,
OdpowiedzUsuńBrokatu na czoło,
Uśmiechu na twarzy,
Szampańskiej zabawy,
Życzeń serdecznych,
Wspomnień najlepszych
oraz braku kaca
kiedy w Nowym Roku pamięć wraca....
Szczęścia w Nowym Roku ! :* Buziaki ! ;*
Miałam wszystkie trzy maski z tej serii i najlepiej sprawdzała mi się wersja z czerwonymi algami.
OdpowiedzUsuńMiałam jedną z tych MASECZEK - wspominam ją bardzo mile - to był udany ZAKUP :)
OdpowiedzUsuńMi po niej o dziwo krosty wyszły ;x
OdpowiedzUsuńTe maski zbierają same pozytywne opinie, muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńMiałam saszetkę, dla mnie jest za mocna, za to niebieska to co innego :P
OdpowiedzUsuń